"Miłość na gigancie" Anita Scharmach

 


Czy wielka miłość może zacząć się od... zgubienia kota?


Magdalena Lewicka ma 28 lat, jest księgową, ale nie taką, jaką zazwyczaj ludzie postrzegają przedstawcielki tego zawodu - okularnicą z wielkim tyłkiem i nudną osobowością. Magda jest zgrabną, pełną humoru kobietą (jedynie okulary się zgadzają). Nie obchodzą ją jednak panujące trendy w modzie. Ma też kota Manfreda, którego pieszczotliwie zwie Maniek. Jej życie uczuciowe jednak praktycznie nie istnieje. Siostra Magdy, Kasia postanawia popracować nad jej wizerunkiem, podkreślić kobiecość Magdy, wyeksponować największe atuty jej sylwetki. Niestety, właściciel mieszkania wypowiada Magdzie umowę najmu, gdyż z Anglii wraca jego wnuk, Jakub. Mężczyzna okazuje się być aroganckim palantem, chociaż bardzo przystojnym. Dziwnym zbiegiem okoliczności młodzi ciagle na siebie wpadają, a powietrze między nimi aż iskrzy. Czy jednak taki lekkoduch może być dobrym partnerem życiowym? Jakby malo było Magdzie problemów, jej ukochany kot znika, a w jej otoczeniu pojawia się sympatyczny Janek. Szykuje się wielkie zamieszanie.


Przepelniona ogromem humoru opiwieść o miłości, która pojawia się nieoczekiwanie, często w dziwnych okolicznościach. Mnóstwo zabawnych sytuacji, tekstów, nawet sam tutuł rozdziału "Krążyły gdzieś plotki, że stolec jest słodki", zaglądanie kotu pod ogon (w jakim celu? Kto czytał ten wie) czy soczyste słownictwo wywoływały we mnie napady serdecznego śmiechu. Dawno nie czytałam tak zabawnej powieści! A główna bohaterka ma chyba talent do wpadania w tarapaty.


Na uwagę zaslugują też inni bohaterowie. Polubiłam Kasię, Karolinę, Dominika. Godne podziwu było to, że zaakceptował nieswoje dziecko. Nie każdy mężczyzna by tak postąpił.


Ważnym aspektem poruszonym w powieści była też kwestia niepełnosprawności czy nieuleczalnej choroby za sprawą kilku bohaterów. Autorka kładzie nacisk na sąsiedzką pomoc. Często nie zwracamy uwagę, że ludzie obok nas borykają się z poważnymi problemami, nie interesujemy się, jak możemy pomóc. A często wystarczy drobny gest, słowo, by rozjaśnić komuś życie.


Powieść z niezwykle pozytywnym wydźwiękiem, obowiązkowa dla wielbicieli zwierząt, a zwłaszcza "kociarzy". Ja przeczytałam ją w jedno popołudnie. Bardzo polecam na smutne deszczowe dni. Skutecznie poprawi humor.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Bilet do raju"

"Ostatni zachód słońca" Agata Przybyłek

"Opowieść starego lustra" Dorota Gąsiorowska